sobota, 3 listopada 2012

Rozdział II

Hej, hej wszystkim czytelnikom, jeżeli są tu jacyś. Na wstępie chciałybyśmy podziękować za aż 5 komentarzy pod pierwszym rozdziałem, nie spodziewałyśmy, że ktoś to w ogóle przeczyta więc bardzo dziękujemy za szczere opinie ;D Mamy nadzieję, że zarówno ten rozdział, jak poprzedni, wam się spodoba ;)



 Music♥ <---- <klik>



Następny tydzień pamiętam jak przez mgłę. Pogrzeb matki, pożegnanie z Danielem, wyjazd do babci. Nie mogłam zostać w Jackson. Po pierwsze - nawet nie chciałam. To miejsce za bardzo kojarzyłoby mi się matką. A po drugie - byłam niepełnoletnia. 16 lat to za mało by mieszkać i utrzymywać się samodzielnie.  Po śmierci matki dopiero to do mnie dotarło. Byłam bezbronna. Sama w domu bym sobie pewnie nie poradziła. Musiałam wyjechać do babci.


3 lata później.


- To dziś - pomyślałam. Dziś miałam opuścić mieszkanie u babci na wsi i z powrotem znaleźć się w tym miejscu gdzie zamordowano moją matkę. Nie mogłam dalej znosić tej tęsknoty za nią. Minęły już 3 lata od jej śmierci. Teraz nadszedł czas
zemsty na ludziach odpowiedzialnych za zabranie mi ukochanej osoby. Jak zawsze założyłam na twarz maskę, aby ukryć cały ból, który mnie opanował kiedy o niej pomyślałam i nauczyłam się nim funkcjonować. Przez te 3 lata  raptownie się zmieniłam. Z grzecznej, pilnej uczennicy stałam się nieznośną, niepokorną dziewczyną.
Przed wyjazdem musiałam się jeszcze pożegnać z jedyną osobą, którą naprawdę szanuję na tym świecie, podziwiam i darzę sympatią - Charlie. Dziewczyna ma krótkie złociste włosy i oliwkową cerę, do której idealnie pasują jej zielone oczy. Jednym słowem - jest śliczna. Od pierwszego spotkania była mi bliska, można powiedzieć, że rozumiałyśmy się bez słów. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie, i od razu wiedziałyśmy co nam chodzi po głowie.
Każdy kolejny dzień przeżyty w tamtym miejscu była dla mnie istnym koszmarem. Każda kolejna mijająca chwila dobijała mnie coraz, bardziej i bardziej. Każda noc kończyła się codziennie tak samo, zapłakana szlochałam w poduszkę, gdy tylko pomyślałam  o matce. To tylko dzięki Charlie przetrwałam te 3 lata. Lecz ona w przeciwieństwie do mnie potrafi odpuścić i przebaczyć innym. Ja niestety nie.
    Czekałam aż samolot wzbiję się w powietrze. Wiedziałam, że ta podróż, będzie długa i męcząca. Założyłam słuchawki na uszy i puściłam piosenkę Chrisa Brown - Beautiful People. W tej chwili zaczęłam rozmyślać jak by to było mieć dalej moją matkę u mojego boku, jak to razem z nią chodziłam na zakupy, gotowałam obiady. Moim odwiecznym pytaniem było też - czy kiedykolwiek zobaczę jeszcze mojego ojca na własne oczy. Odkąd pamiętam  nie dawał od siebie żadnej oznaki życia. Moje rozmyślenia przerwał mi  głos stewardessy, która poinformowała wszystkich pasażerów o zapięcie pasów, bo zaraz lądujemy. Wysiadłam z samolotu i podniosłam głowę w górę.
- Jej - zachwyciłam się.- Niebo wygląda tu inaczej niż 3 lata temu. - powiedziałam sama do siebie.
Po przejęciu bagażu złapałam pierwszą, lepszą taksówkę i ruszyłam w stronę starego domu. Ustalone było że po śmierci mojej mamy, wszystkie jej rzeczy; czyli mieszkanie,  trochę pieniędzy, rodzinną biżuterię spadają na mnie. Postanowiłam że sprzedam dom, biżuterie, stare, zabytkowe meble, ponieważ nie chciałam wracać do przeszłości. Dostałam za to sporą sumę a na dodatek na koncie mojej mamy też było nie mało pieniędzy. Za sumy kupiłam mały przytulny domek na przedmieściu Jackson.. Resztę postanowiłam zachować na życie. Bo przecież muszę się z czegoś utrzymywać.
   Gdy dojechałam na miejsce wcale się nie zdziwiłam. W przeciwieństwie do Charlotte Jackson wcale się nie zmieniło, tak jak przypuszczałam. Te same, brudne, szare chodniki, te same drzewa, samochody. Stojąc pod moim nowym mieszkaniem spojrzałam w przeciwną stronę. To pani King. Wyprowadza właśnie psa na spacer. Spojrzała
na mnie, ale mnie nie poznała. Podeszłam do niej.
- Dzień dobry, nazywam się Ivy Dickens. Będę pani nową sąsiadką.
- Och, dzień dobry panienko. Spokój Micky - powiedziała do psa który zaczął na mnie warczeć. Głupi kundel. Nigdy go nie lubiłam - Przepraszam, ale  muszę już iść. Miło mi było cię poznać Ivy. Mam nadzieję że jakoś zaklimatyzujesz się w nowym miejscu.
Tak ja myślałam. Nie poznała mnie. Kto by pomyślał, że 8 kilo mniej, inny kolor włosów i  soczewki mogą tak gruntownie wpłynąć na nasz wizerunek. Ze słodziutkiej, uśmiechniętej blondyneczki zmieniłam się w długowłosą, hipnotyzującą spojrzeniem dziewczynę. Ale to mi odpowiadało. To byłam zdecydowanie ja.


 W poniedziałek rano obudziłam się w wyśmienitym humorze. Przez weekend rozpakowałam wszystkie moje rzeczy. Mieszkanie wyglądało perfekcyjnie. Nie licząc tych wszystkich kartonów które walały się po całym domu.
 Dziś czekał mnie pierwszy dzień w nowej szkole. Jeżeli w ogóle można nazwać ją nową. Pamiętam jeszcze starych kolegów z klasy i zabawne wspomnienia związane z nimi. Jestem ciekawa czy nadal tu chodzą?
Nie chciałam się jakoś specjalnie wyróżniać z otoczenia, więc z szafy wyciągnęłam  czarne rurki, siwy sweter, i ulubione czerwone conversy. Moje długie, brązowe włosy splotłam w luźny warkocz. Nałożyłam małą ilość tuszu na rzęsy i błyszczyk na usta. Mogłam już ruszyć w drogę do samochodu gdy by nie wibrujący w mojej kieszeni smartfon Blackberry. Daniel dzwonił. Postanowiłam nie obierać. Jeszcze nie wie że wróciłam a chce mu zrobić niespodziankę. Ignorując telefon wzięłam kluczyki, jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i wyszłam. Pogoda była wspaniała. Słońce sprawiało że chciało mi się żyć. Rozkoszując się ciepłymi promykami słońca na mojej twarzy otworzyłam moje nowiutkie auto Fiat'a Pande i ruszyłam do szkoły.
  Na parkingu ledwo znalazłam miejsce. Tłumy uczniów oblegiwały szkolne ławki i trawniki. Wszyscy chłonęli słońce. Popatrzyłam po twarzach moich dawnych kolegów. Większość z nich znałam. Dziwne uczucie, ponieważ oni mnie nie poznawali. Gdy przechodziłam koło grupki wytapetowanych dziewczyn usłyszałam śmiechy. No tak. Pewnie wszyscy już wiedzą że jakaś "nowa" ma się pojawić właśnie dzisiaj. Dalej spotkałam bandę napakowanych chłopaków i usłyszałam gwizdy. Nigdy wcześniej żaden chłopak nie zwrócił na mnie uwagę. Nagle moje rozmyślania zostały przerwane, ponieważ jakiś rozpędzony koleś uderzył we mnie i zwalił mnie z nóg.
- Cholera. Co ty sobie myślisz? Dobrze by było gdybyś może zapisał się... - powiedziałam zbulwersowana i przerwałam w pół słowa. Przede mną stał śliczny chłopak o błękitnych oczach. Jego kasztanowe włosy sterczały na wszystkie strony, a przekrzywiony zawadiacko krawat sprawiał że był jeszcze bardziej przystojny.
- Przepraszam. Nie zauważyłem cię. - odpowiedział zakłopotany, po czym podał mi rękę.
- Nie to ja przepraszam. Trochę się zamyśliłam i nie zdążyłam usunąć się na bok. - odparłam.
Chłopak przypatrywał mi się przez chwilę po czym odrzekł:
- Ty pewnie jesteś tą nową dziewczyną.
- Tak, to chyba ja.
- Jestem Jack. Jack Hastings - odparł z zabójczym uśmiechem który sprawił że zrobiło mi się gorąco. Na chwile mnie zamurowało. Wyciągnął do mnie rękę ale ja stałam jak wryta. Jack opuścił rękę i przyjrzał mi się uważnie. - Dobrze się czujesz?
- Ach... tak jasne. Jestem Ali - powiedziałam - To znaczy Ivy - spłonęłam rumieńcem. Nadal nie mogłam przyzwyczaić się do mojego nowego imienia. Zrobiło mi się głupio. "Co ty wyprawiasz idiotko?"- skarciłam siebie w myślach.- " Pierwszy dzień w szkole a ty już musisz wyjść na upośledzoną umysłowo"?
- To Ali czy Ivy? - spytał głosem który wskazywał na to że mam mnie za psychiczną.
- Ivy. Zdecydowanie Ivy.- odpowiedziałam - Po prostu moja przyjaciółka zawsze na mnie woła Ali chociaż mam na imię Ivy. Wiesz, jak spędzasz cały swój czas z taka osoba jak ona to człowiek w końcu zapomina jak się nazywa.- wypaliłam. Co mnie podkusiło żeby wspominać o mojej przyjaciółce? Zdziwiłam się ponieważ zaśmiał się z mojego głupiego żartu. Też się zaśmiałam żeby znowu nie wyjść na wariatkę.
- Przepraszam ale muszę już iść. Kumple czekają - powiedział i wskazał na grupkę chłopaków za moimi plecami.
- Jasne.
- Too... do zobaczenia Ivy. - odparł z uśmiechem.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam i obdarzyłam go najszczerszym uśmiechem na jaki było mnie stać.
Nagle chłopak potknął się o własne nogi i stracił równowagę, a ja zamiast mu pomóc wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Kurczę, chyba dzieje się dzisiaj ze mną coś niedobrego - powiedział po czym też zaczął się śmiać- Lepiej już pójdę zanim znowu sprawisz że się przewrócę.
  Zatkało mnie. Ja miała bym sprawić ze Jack Hastings straciłby równowagę?
- Źle na mnie działasz Ivy - odparł na odchodnym a gdy już szedł w stronę swoich kolegów usłyszałam jego śmiech.
 Dzisiejszy dzień nie mógł zacząć się lepiej - pomyślałam i ruszyłam w stronę budynku.
 Gdy przekroczyłam drzwi wejściowe poczułam się jak za dawnych, starych lat. Mnóstwo chłopców i dziewcząt krzątało się po korytarzu. Duże, marmurowe schody, na których bardzo często siadywałam z Danielem zajęte były przez uczniów. Jedni spisywali zadania, drudzy grali w karty, jeszcze inni obściskiwali się jakby nikogo wokół ich nie było. Na samym szczycie oczywiście zasiadły tzw. plastiki. Trochę niżej siedziała szkolna drużyna futbolowa. Najniższe stopnie zajmowali kujony, a ponad nimi szkolne dziwaki. Wszyscy zajęci sobą i niedostrzegający nauczyciela, który zdziera sobie gardło, próbując nadaremnie wytłumaczyć im, że nie powinni siadać na schodach ponieważ "niesie to ryzyko". Pan Nelson w końcu dał za wygraną i udał się w stronę pokoju nauczycielskiego, a ja do sekretariatu po wykaz zajęć na cały tydzień. Okazało się, że jako pierwszą lekcję mam zajęcia artystyczne. Kiedyś uwielbiałam ten przedmiot. Kochałam rysować zabawne postacie anime oraz malować pejzaże. Po śmierć matki to straciło sens. Nie widziałam w tym nic fajnego. Nieraz próbowałam do tego wracać ale nadaremnie.
 Wchodząc do klasy nr 3 zobaczyłam Daniela. Wszystkie miejsca były zajęte tylko on siedział sam w ostatniej ławce, pochylony nad swoim rysunkiem. Gdy tak na niego spoglądałam zebrało mi się na płacz. Samej nie było mi do śmiechu gdy miałam zerwać z nim przyjaźń po tylu latach, znaliśmy się od dziecka, nasze matki też były dobrymi przyjaciółkami. Jemu jednak też nie było łatwo po moim wyjeździe. Zawsze kiedy z nim pisałam zapewniał mnie, że wszystko jest ok, ale widocznie nie było.
Ocierając łzę spływająca po moim policzku udałam się w stronę chłopaka. Jego kasztanowe, kręcone włosy jak zawsze opadały mu na czoło.







9 komentarzy:

  1. Siema laski :D tu wasza zajebista A. xd podoba mi sie jak na razie,oby tak dalej ♥ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super jest to opowiadanie.Smutne,ale mi się podoba. Piszcie dalej i wyślijcie mi wiadomość na Kotek.pl, gdy będzie następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle! Naprawdę muszę szczerze przyznać, że mi się podoba :D Nie wiem do czego mogłabym się przyczepić. Żadnych błędów nie wyłapałam.
    Co do treści to bardzo mnie ciekawi :) Widać, że macie wyobraźnię. Niby były tylko dwa rozdziały, ale interesujące jak diabli ;p I to lubię. W sensie, że od samego początku, aż chce się czytać :)
    No! Bardzo mi się podoba :D Powiadamiajcie mnie dalej, bo z chęcią będę czytać :)
    azazel1

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe opowiadanie :D
    Napewno będę czytać :D
    Pozdrawiam i zachęcam do przeczytania mojego opowiadania
    http://jeden-dzien-moze-zmienic-wszystko.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo mi się podoba i czekam na kolejne części :D

    roxxxy

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny... Będę czytać, powiadamiaj nie na kotku, o kolejnych rozdzialach, jestem kotkaevita15 :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam sobie te dwa rozdziały i prolog, i naprawdę mi się bardzo spodobało to opowiadanie. Bardzo miło się to czyta. Styl pisania jest jak najbardziej w porządku. Piszecie lekko i bez wymuszenia. Mam ochotę czytać dalej. Brak mi może jeszcze czegoś w tym jak piszecie. Dialogi są prowadzone bardzo ładnie, jednak opisy sytuacji... nie są złe, ale czegoś mi w nich brakuje lub dostrzegam w nich rzeczy zbędne. Ale opowiadanie jest znakomite i z wielką ochotą będę czytać dalej. Mogę śmiało napisać, że mnie urzekłyście. Pozdrawiam ;-)
    Karina72

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że tak późno ale wcześniej nie mogłam znaleźć czasu. Cóż kolejny rozdział bardzo fajny. Trochę mniej dramatycznych wydarzeń ale ogólnie świetny.
    Życzę weny i proszę o kolejne powiadomienie.

    nathalie7

    OdpowiedzUsuń
  9. super, bardzo mi się podoba, życzę weny, bo z doświadczenia wiem, że jest bardzo potrzebna :)
    wpadniesz do mnie? <3
    ps. obserwuję i chętnie wpadnę znowu

    OdpowiedzUsuń