piątek, 23 listopada 2012

Rozdział IV



Hej, hej wszystkim. Jak wam się na chwilę podoba nasze opowiadanie? Pod ostatnim wpisem nie pojawiło się za dużo opinii, mamy jednak nadzieję, że pod tym będzie trochę więcej. Nowy rozdział miał pojawić się już w tamtym tygodniu, ale z powodów próbnych egzaminów nie dałyśmy rady nic napisać ; ) Na chwilę nie ma za dużo akcji, ale możemy was zapewnić, że w kolejnym rozdziale będzie jej znacznie więcej.



Music♥ <---- klik




 „Niech spoczywa w pokoju” – taki napis widniał na grobie mojej mamy. Dawno to nie byłam – pomyślałam. Nawet bardzo dawno. Mimo tego, że byłam tu dopiero drugi raz, ciągle pamiętałam o mamie. Nie było dnia żeby myśl o niej nie przemknęła mi przez głowę. Uśmiechałam się, rozmawiałam jak dawniej, ale to było troche udawane, ponieważ ból po jej stracie nadal mnie otaczał. Nie wiem czemu tu przyszłam. To tylko pogorszyło sprawę. Chęć zemsty pogłebiła się jeszcze bardziej. Nikt nie został ukarany za jej śmierć. Policja nie złapała morderców. Uciekli z miejsca zbrodni. Nie raz myślałam dlaczego to ona musiała zginąć. Przecież nic złego nie zrobiła, nikogo nie skrzywdziła.
 Postawiłam na grobie czerwone róże. Mama je kochała. Mówiła, że to najpiekniejsze kwiaty. Ja za nimi nie przepadałam. Jakoś źle mi się kojarzyły. Odmówiłam jeszcze modlitwę i udałam się w stronę bramki głownej, przy której zaparkowalam samochód. Idąc nawet nie spoglądałam przed siebię, więc bardzo się przestraszyłam, gdy usłyszałam znajomy głos.
- Cześć- powiedział Jack.
- Och.. cześć – odpowiedziałam – Co tu robisz?
- Moja mama leży na tym cmentarzu – odparł ze smutkiem w głosie.
- Przykro mi – rzekłam zakłopotana. Co innego mógłby robić na cmentarzu?
- A ty? –spytał.
- Moja ma... to znaczy babcia też ma tu grób – Zapomniałam o tym, że nie mogę się wygadać.
- Też mi przykro.
- Niepotrzebnie – stwierdziłam – umarła jakieś 5 lat temu.
- I mieszkała w Jackson?
- Tak - odpowiedziałam
- Przejdziemy się? – spytał – Nie tu oczywiście. Możemy pójść w tamtą stronę – powiedział i wskazał na pobliski las. Też mi coś. Kto spaceruje po cmentarzu?
- Pewnie.
 Mineliśmy bramkę i poszliśmy w stone lasu.
- Powiedz, czemu się tu przeprowadziłaś? – zapytał. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przecież nie mogłam powiedzieć, że ktoś zastrzelił móją mamę, bo by się domyślił kim jestem. Przynajmniej tak twierdziłam, bo nie wiem czy Jack znał mnie chociażby z widzenia jeszcze 3 lata temu.
- Moja mama zginęła w wypadku samochodowym. Babcia się mna opiekowała, ale ja nie chciałam już się jej naprzykrzać. I tak wiele dla mnie zrobiła, więc przeprowadziłam się tutaj. Taty nawet nie znam. Jak dowiedziła się, że mama jest w ciąży dał noge do Europy. – po części powiedziałam mu prawdę. Moja mama nie żyła, a babcia opiekowała się mną przez pewien czas.
- Nie widziałem, że twoja mama nie żyje. Przepraszam, nie powinienem pytać, ale byłem po prostu ciekawy.
- Spoko – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się a on odwzajemnił uśmiech.
 Przez chwilę spacerowliśmy w milczeniu. Widziałam, że spoglada na mnie, ale udawałam, że tego nie dostrzegam. Nad nami zebrały się czarne chmury, zaczęło kropić. Spojrzałam w niebo.
- Może wracajmy zanim rozpada się na dobre – powiedział, więc zawrociliśmy – Widziałaś ogłoszenie? W piątek jest ten bal – powiedział, a mi serce podeszło do gardła.
- No, widziałam – udało mi się tylko tyle wykrztusić. Gdyby mnie zaprosił chyba bym zemdlała.
- Idziesz?
- Nie – odpowiedziałam.
- Czemu? – zapytał – Nie lubisz takich imprez?
- Nie przepadam za nimi – skłamałam. Nienawidziłam ich. Były bez sensu. Gapić się, aż wszyscy padna nad ranem ze zmęczenia, a co trzeci dlatego że się narąbał.
- Ja chyba też nie idę – powiedział, a ja się zdziwiłam .
- Czemu? – zadałam to samo pytanie.
- Nie przepadam – odpowiedział i wybuchęlismy śmiechem. – Chciaż w sumie takie bale nie są najgorsze. Na pewno nie dasz się namówić? – kolana mi zmiękły i nagle zrobiło mi się gorąco. Jack Hastings zapraszał mnie na bal.
- Czy ja wiem.... - zaśmiałaś się
- No nie daj się prosić.
- W zasadzie.... nie mam planów na piątek, więc to nie najgorszy pomysł – zgodziłam się. Oczywiście gdyby to zrobił ktoś inny pewnie bym odmówiła. Ale to nie był byle jaki chłopak. To był chłopak w którym kochałam się od pierwszej klasy.


*****


- Buahahahahaha... ale morda. – powiedziała przez łzy Charlie. – I to niby ma być straszne?
- Najwyraźniej – odpowiedziałam i znowu zaniosłyśmy się śmiechem - Właśnie oglądałyśmy jakiś kiepski horror, który polecił nam tato Charlie. Ponoć miałyśmy sikać ze strachu, ale jak to bywa ze mną i z Charlie, sikałyśmy, lecz ze śmiechu.
- Zacna komedia – przyznała Charlie.
- No, nawet niezła – powiedziałam.
- To co? Nie idziesz na ten bal? – zapytała. – Wolisz kisić się w domu, niż wyjść i trochę się zabawić? – ciągnęła temat. Od południa drążyła mi dziurę w brzuchu. Bardzo jej na tym zależało. Wcale jej nie poznawałam. Dawniej w życiu nie dała by się wyciągnąć na jakiś głupi bal snobów. Zgodziła się pewnie tylko dlatego, ponieważ Dan ją zaprosił. Ale rozumiałam ją. Sama przecież też bym nie poszła gdyby nie Jack. Widocznie Charlie też polubiła Daniela tak jak ja Jack’a. – Ziemia do Ivy. – powiedziałam Char i pstryknęła mi palcami przed oczami.
– To jak? Idziesz czy nie? Przecież nie trzeba mieć partnera. Można przyjść samemu. Tzn. nie będziesz sama, będziesz ze mną i z Danielem. – dorzuciła szybko, bo posłałam jej mordercze spojrzenie.
- W zasadzie ktoś mnie zaprosił.
- NO CO TY?!- krzyknęła z radości Charlie. – Mów szybko kto!
- Jack – odpowiedziałam, a Charlie aż pisnęła z radości. Cieszyła się jak dziecko. Nawet bardziej niż ja. To się nazywa przyjaźń. – pomyślałam. Gdy przyjaciel cieszy się bardziej z twoich sukcesów niż z własnych. Gdy Charlie wykonywała dziki taniec radości, zadzwonił jej telefon. Miała ustawioną piosenkę „ I feel good...” , więc automatycznie zaczęłam śpiewać, krzycząc przyjaciółce do ucha, gdy ona rozmawiała.
- Zamknij się, to Daniel. – powiedziała, a wtedy ja zaczęłam śpiewać jeszcze głośniej.
- I feel good tu du du du du du, I knew that I wouldn't if... So good, so good, I got you...
- No przestań. – krzyknęła w końcu, przez co wybuchnęłam śmiechem. Zawsze mnie rozśmieszała jej wkurzona mina. – Dobra. To o 7. Jesteśmy umówieni - skończyła rozmowę. - A teraz cię zabije. - powiedziała i zaczęła mnie łaskotać.
No więc stało się. Moja przyjaciółka umówiła się na randkę z moim przyjacielem. Oczywiście spanikowała, gdy zobaczyła, że została jej tylko godzina. Szybko wskoczyła pod prysznic, ja wybrałam jej ciuchy. Znając gust Charlie, przewidywałam że raczej nie da się wcisnąć w sukienkę. Wyciągnęłam więc z szafy bardzo obcisłe, jasne rurki. Wyglądała w nich obłędnie, bo dziewczyna miała niesamowite nogi. Do tego gładką beżową bluzkę na ramiączkach oraz moją dżinsową kurtkę. Biorąc ja do ręki przypomniała mi się mama, ponieważ dostałam ją właśnie od niej na urodziny. Rękawy były wykonane z czarnej skóry, a na kołnierzyku miała ćwieki. Charlie wyleciała z łazienki i szybko się ubrała. Wyglądała świetnie. Włosy wyprostowała prostownicą, żeby były idealnie proste. Do tego lekki makijaż i wszystko było gotowe. Oczywiście musiała wcisnąć na nogi conversy. Przekonywałam ją żeby założyła sandały, ale ona przecież wie lepiej.
 O 7 daniel podjechał pod dom. Charlie przerzuciła torebkę przez ramię, ucałowała mnie w policzek i wybiegła. No i zostałaś sama. – pomyślałam. Nie wiedziałam kompletnie co mam robić. Nudziło mi się potwornie i wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, żeby pośledzić Dana i Charlie. Przyjaciółka powiedziała, że jadą do kina a potem na pizze czy coś w tym stylu. Zerwałam się z łóżka, rzuciłam książkę, którą próbowałam czytać w kąt, wrzuciłam do torby telefon i pieniądze, zamknęłam dom i pojechałam do tego kina. Daniel jak to chłopak postanowił zabrać Char na jedną z tych komedii romantycznych na których chce się rzygać. Kupiłam bilet i zdążyłam na seans. Sala była prawie pusta,więc trudno mi było przemknąć na sam koniec, tak aby mnie nie zauważyli, lecz w domu założyłam czapkę z daszkiem, a Daniel jak to Daniel rozsypał popcorn więc wykorzystałam okazję i przebiegłam niezauważona. 
 Szczerze powiedziawszy, nieźle się ubawiłam na tej komedii. Gdy główny bohater wyznawał miłość dziewczynie myślałam, że się posikam ze śmiechu. Oczywiście dusiłam to w sobie, bo gdybym zaśmiała się głośno to z pewnością by mnie zdemaskowali. Po skończonym filmie poczekałam aż wyjdą i ruszyłam z nimi. Musiałam przyznać, że nie doceniałam wcześniej Daniela ponieważ zabrał Charlie nie do pizzeri, tylko do prawdziwej restauracji. Pech chciał, że usiedli przy samym wejściu więc nie miałam szans. Musiałam się wycofać. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam ławeczkę. Usiadłam na niej i miałam całkiem niezły widok na tę dwójkę. Charlie ciągle się śmiała, więc przewidywałam, że mój przyjaciel sypie jak zwykle sucharami z rękawa. Były tak beznadziejne, że aż śmieszne. Siedzieli tak chyba z godzinę. Wynudziłam się za wszystkie czasy. W końcu Dan postanowił działać i już pochylał się żeby pocałować Charlie, gdy nagle ktoś zza moich pleców złapał mnie za włosy i pociągnął z całej siły. Krzyknęłam z bólu i ze strachu. Wstałam szybko i obejrzałam się. 
- Ty suko – krzyknęłam do Kate. 
- Oj... bolało? Najmocniej przepraszam – powiedziała z idiotycznym uśmieszkiem na twarzy – Chciałam ci tylko przekazać, żebyś odwaliła się od Jack’a. Nie ta liga kochanie. Za wysokie progi. Niech Ci się nie wydaję, że on może coś do Ciebie przypadkiem czuć. Jakbyś nie zauważyła, Jack dla wszystkich jest miły. Zadaje się z Tobą tylko z litości, więc odejdzie i odpuść sobie go - wysyczała tym swoim paskudnym głosikiem. 
- Nie ty mi będziesz mówić z kim mam się zadawać a z kim nie szmato. 
- Uważaj na słowa wycierusie – wycedziła przez zęby – No chyba że chcesz, żebym pobiegła do twojej mamusi – powiedziała i zaśmiała się szyderczo. 
- Że co? – spytałam zupełnie ogłupiała. 
- Gówno. – odpowiedziała i podeszła do mnie. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. – Nie lubię gdy ktoś z zupełnie innego świata niż ja, zaczyna wpieprzać się w sprawy moje i moich przyjaciół. Więc radze ci skończyć tę znajomość z Jackiem, albo pożałujesz. – wyszeptała z jadem w głosie i odeszła. 

















CZYTASZ = KOMENTUJESZ





14 komentarzy:

  1. Fajne, podobają mi się pomysły i język :) no i te zdjęcia pod notkami :)
    zapraszam również do siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba nie mogę doczekać się następnego rozdziału ♥ mam nadzieje ze będzie szybciutko <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne :) Lekko się czyta i za to plusik ;* Fajnie też, że dajesz nutki, ktorych się słucha gdy się czyta
    ~kotkaevita15

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyjemny rozdział. Czekam na kolejny :)
    ~nathalie7

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbiste :D Kocham tą powieść i was <3 Najbardziej mi się podobało, jak Ivy nazwała Kate suką :D Tutaj się wyśmiałam za wszelkie czasy. No i, pewnie jak każdy, gdy ktoś pociągnął Ivy za włosy, to się przestraszyłam i myślałam, że to tamci bandyci :D Czekam z niecierpliwością i powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny blog :) Wszystko świetnie napisane.. Styl pisania - cudowny! Nie mam słów! Zaraz polecę ten blog, na moim blogu!

    OdpowiedzUsuń
  7. hmm hmm zajebi*** znowu wpis :D noo jak zawsze zreszta ;p podoba mi sie Kobitki oby tak dalej :D /A

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawie piszesz, pisz dalej bo masz talent.
    ogólnie znakomity blog, będę zaglądać tutaj częściej.
    obserwuję i zapraszam do siebie.
    http://discovertheirowndreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dobrze się czyta, będę tu zaglądać...
    my-magical-sparkles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajne :)
    Będę tutaj zaglądała :)

    Ahh... to zdanie "Włosy wyprostowała prostownicą, żeby były idealnie proste." to masło maślane. ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie się zapowiada :)
    Czekam na kolejny ;)

    http://believe-for-destiny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajne,ale jakbym gdzieś to czytała. Sądze że tamta osoba od ciebie wzieła pomysł.IF YUO KNOW AND I MEAN zapraszam na mojego bloga http://mojahistoriaavalon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Bosko piszesz!!!
    Bardzo mi się podoba twój blog + obserwuję
    Licze na rewanżyk
    http://loveit626.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń