piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział V



 Hej, hej Wam wszystkim. Na początku małe przeprosiny, że aż tak długo musieliście czekać na ten rozdział. Ten tydzień miałyśmy naprawdę zawalony i w ogóle nie znalazłyśmy czasu aby coś napisać. Cieszymy się jednak, że ostatni rozdział wam się podobał, co dało się poznać w waszych komentarzach. Jesteśmy za nie bardzo Wam wdzięczne! Naprawdę dają nam kopa i motywują do dalszego pisania. Może jest to dopiero 5 rozdział, i może to szybko, ale naprawdę cieszymy się, że jesteście z nami! Chciałyśmy również bardzo podziękować za ponad 1700 wejść na naszą stronę od Was. Naprawdę nie sądziłyśmy, że w tak krótkim czasie MY ( xd ) zdobędziemy tyle wejść. Jeszcze raz bardzo dziękujemy ; D

~ J. i K.



Music♥ <---- klik



 Zabójcy mojej matki zaczęli rozglądać się dookoła, pewnie nie byli pewni czy tego całego zdarzenie nikt nie widział. Ja jednak zamiast kucnąć przy oknie, nadal patrzałam się w zwłoki mojej mamy. Moje ciało kompletnie odmawiało mi posłuszeństwa, dalej stałam jak wryta w ziemię. Kiedy już myślałam, że mają odjeżdżać, zobaczyli mnie. Głupia - pomyślałam. Podobnie jak w amerykańskich horrorach zapomniałam, jak te idiotki, zamknąć drzwi na klucz. Nawet nieprzyszło mi do głowy by zawiadomić policję o całym zdarzeniu. Jedynym wyjściem dla mnie była ucieczka, gdyż zabójcy powoli zaczęli zbliżać się do mojego mieszkania. Pobiegłam szybko do kuchni i wybiegłam przez tylne drzwi. Nim się obejrzałam, znalazłam się już przy starym lasku. Niestety dużo już nie brakowało, aby mordercy mnie dopadli. Postanowili przyspieszyć tempo, gdy skapnęli się, że planuję ucieczkę. Gwałtownie wbiegłam w gęsty las. Można by było pomyśleć, że wpasowanie i ukrycie się w nim będzie rzeczą prostą do zrobienia. Jednak ja straciłam już wszystkie siły, które miałam w sobie. Stanęłam za starym dębem i czekałam aż tych dwoje w końcu da za wygraną. Mój puls był wysoki, na dodatek strach nadal mi towarzyszył. Dalej nie mogłam ustać nieruchomo w miejscu, co całkowicie obniżyło moją szansę na pozostanie nieznalezioną. Ni stąd ni zowąd przede mną stanął jeden z gości i przystawił mi nóż do gardła. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić w tym momencie. Miałam totalną pustkę w głowie. Mogłam tylko pomarzyć, że rycerz w srebrnej i błyszczącej zbroi pojawi się i mnie uratuje. Ten mężczyzna naprawdę chciał mnie zabić. Naciskał na nóż z coraz większą siłą. Na zewnętrznej części palców u jego dłoni widniał tatuaż symbolizujacy nieskończoność.
 W tym momencie zobaczyłam narastającą mgłę przed moimi oczyma. Usłyszałam dźwięk budzika. Przez następną chwilę, oszołomiona nadal leżałam w swoim łóżku. Calusienka pościel jak i moje ciało były mokre. Uświadomiłam sobie, że to musiał być sen, lecz taki realny? Nigdy wcześniej nie miałam podobnego koszmaru, a na pewno nie takiego rzeczywistego. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Po tym jak dwaj mężczyźni zamordowali moją mamę, szybko odjechali i policja nie zdążyła ich złapać. Ale ten lasek.. jeszcze przedwczoraj byłam w nim na spacerze z Jackiem.
 Podniosłam się z łóżka. Wszystkie mięśnie mnie bolały. Gdy stanęłam, myślałam przez chwilę że stracę równowagę i upadnę. Położyłam się z powrotem i zaczęłam rozmyślac. Wczorajsz rozmowa  z Kate była bardzo dziwna. Czyżby się domyślała kim jestem? I co ona wie o mojej matce? Może ma coś wspólnego z jej śmiercią. Dłużej już nie wytrzymałam. Nie mogłam się dalej zadręczać. Postanowiłam, że przez ten tydzień zapomnę o wszytskim, a potem zajmę się sama tą sprawą. Nie spocznę póki nie znajdę osób które są winne jej śmierci.

***

- Ta jest całkiem fajna – zaproponowała Charlie.
- Nie, ta jest do kitu – powiedziałam. Po szkole wybrałyśmy się do galeri by wybrać sukienki na nasz bal. Jednak ani ja, ani Charlie nie cieszyłyśmy się wcale z tej wyprawy. Najchętniej poszłybyśmy w spodniach i T-shircie gdyby można było.
- Ivyyy... Musimy coś wybrać. Kupmy więc cokolwiek i spadajmy stąd.
- Ok. Chodż jeszcze do tego sklepu naprzeciwko.
- Dobra – odpowiedziała moja przyjaciółka z grobową miną. – Ale potem idziemy na lody i na pizzę.
- Świetny pomysł – przyznałam bo byłam bardzo głodna i zmęczona tymi zakupami. Pomyśłam o tych wszystkich panienkach, które potrafia spedzić cały dzień w galerii a pod koniec dnia, gdyby miały możliwość, najchętniej poszłyby do następnych.
 Weszłyśmy do luksusowego butiku. Ubrania były to naprawdę niesamowite, ale ceny lekko przerażały. Porozglądałyśmy się dookoła. Nie mogłyśmy się zdecydować na nic.
- Przepraszam. Mogę w czymś pomóc? – spytała sprzedawczyni.
- Tak. Szukamy sukienek na szkolny bal- poinformowałam ją.
- Mogę panienką zaproponować naprawdę świetne rzeczy – powiedziała i poprowadziła nas wzdłuż wieszaków. Sukienkę która wybrała Charlie była wspaniała. W tej beżowej krótkiej kiecce przed kolano, dziewczyna wyglądała naprawdę oszałamiająco. Dziewczyna od razu postanowiła, że ją bierze. Ekspedientka zaproponowała mi kilka innych, śliczych sukienek, ale nie pasowały do mnie.
- Hmmm... nie wiem sama. Moża ta? – spytała i wzięła do ręki wieszak z piękną kreacją.
- Och...- wyrwało mi się – Jest wspaniała.
- Przepraszam, ale ta sukienka jest już zarezerwowana – usłyszałam znjaomy głos – Zresztą nie sądze złotko, że cię na nią stać.
- Ej ty. Katherine, tak? – spytała Charlie – Daj jej spokój. Ona pierwsza zobaczyła tą sukienkę.
- A ty to kto jeśli można wiedzieć? – spytała jedna z dziewczyn, które towarzyszły Kate.
- Nie twoja sprawa krowo – odpowiedziała Char.
- Zamknij się! – krzyknęła tamta dziewczyna.
- Drogie damy. Panujcie nad nerwami – próbowała do nas mówić sprzedawczyni – Myślę, że sukienkę kupi ta, która pierwsza się nią zainteresowała, czyli ty kochanie. – zwróciła się do mnie. Nie wiedziałam co zrobić. Może jednak lepiej ją oddać i mieć spokój – pomyslałam.
- To jak Ivy, kupujesz ją czy nie? – spytała Kate – Lepiej dobrze się zastanów – dodała i wbiła we mnie wzrok. Popatrzyłam na nią. Uśmiechała się zjadliwie. Już miałam powiedzieć, że rezygnuję z zakupu, lecz Charlie mnie uprzedziła.
- Jasne, że ją bierze. – powiedziała. Włosy na rękach Kate się zjeżyły. Głośno przełkęłam ślinę. No to mam przekichane – pomyślałam. Dobrze wiedziałam, że ktoś z taką pozycją w szkole jak ona może zniszczyć mi życie – Nawet bez przymierzania. Będzie pasowała jak ulał. – dodała Char, wyrwała wieszak kobiecie i pomaszerowała do kasy.
- Ostrzegałam cię – powiedziała Kate gdy ją mijałam – Teraz radze ci mieć się na baczności, bo różne nieszczęścia chodzą po ludziach,  prawda? A ty chyba najlepiej o tym wiesz.
Patrzyłam jak odchodzi ze swoją świtą. Czego ty się boisz – spytałam samą siebie. Jesteś Ivy Dickens, nie żaden mięczak - powiedziałam do siebie i podeszłam do mojej przyjaciółki.
- Dziękuję – wyszeptałam a ona się do mnie uśmiechnęła. Z taką przyjaciółką nie mogłam zginąć. Na pewno nie.
  Wychodząc ze sklepu natknęłyśmy się na paczkę Kate. Zobaczyłam wśród nich Jacka. Podniosłam głowę wysoko do góry,  posłałam mu najpiękniejszy uśmiech na jaki było mnie stać i powiedziałam zwykłe „hej”. Jack odwzajemnił uśmiech i odpowiedział na moje przywitanie. Potem uśmiechnęłam się jeszcze szerzej do Kate, która prawie zabijała mnie wzrokiem i ruszyłam z przyjaciółką w stronę wyjścia.
  Razem z Charlie na koniec wybrałam się jeszcze do sklepu po zakup masek na bal.

***

 W piątek wieczorem miał odbyć się bal maskowy w naszej szkole. Powiem szczerze, że naprawdę nie rozumiałam ekscytacji niektórych osób tym wydarzeniem. Dobra, może niektóre dziewczyny były tak zafascynowane, że w końcu będą mogły stać się kopciuszkiem tej jednej nocy, że nie mogły usiedzieć na tyłku. Ale żeby od razu krzyczeć i wrzeszczeć z podniecenia to trochę przesada. Wracając do domu z galerii spotkałyśmy kilka takich dziewczyn. W końcu nie tylko my wybrałyśmy się po kreację tego dnia.
 W domu razem z przyjaciółka zjadłyśmy kolacje i postanowiłyśmy nie siedzieć już nad komputerem i telewizorem by być wyspanym na jutro. Choć odwołano nam lekcje, aby te wszystkie rozhisteryzowane nastolatki zdążyły z makijażem i fryzurą. Oczywiście w tak małym miasteczku jak Jackson takie wydarzenie jak bal było wielką atrakcją. Największe plotkary zawsze w takie dni wyłaziły z domu i obgadywały wszystkich dookoła.
 Spałam z Char prawie do 12, ponieważ tak żadko miałyśmy okazję by poodrabiać nasze wczesne, szkolne wstawanie. Wybrałam się szybko do pobliskiego sklepu aby zakupić potrzebne artykuły spożywcze do zrobienia śniadania. Wróciwszy, zjadłam z przyjaciółką sporą porcję płatek z mlekiem. O dziwo, było jeszcze sporo czasu, więć poszłyśmy pobiegać. Gdy mieszkałam w Plymouth bardzo często biegałyśmy. Nie, jak robi to większość dziewczyn, by schudnąć, lecz po prostu by poprawić trochę swoją kondycje. Bardzo lubiłam tą dyscyplinę, ponieważ wtedy zapominałam o wszystkim. Wystarczyła jakś dobra muzyka w słuchawkach i miejscowy park by dobrze i pożytecznie spędzić czas.
 Wrociłyśmy prawie po 15, bo pograłyśmy przy okazji w kosza na miejscowym boisku. Nie zdołałam już nic w siebie wcisnąć, bo o dziwo zaczęłam się troche denerwować. Lecz mojej przyjaciółce najwyrażniej nic nie przeszkadzało bo wsunęła dużą porcję frytek. Bal miał się odbyć o 19 więc około godziny 17 zaczęłyśmy się szykować. Zajęło nam to ponad godzinę. Gdy w końcu ubrałyśmy się w sukienki, zeszłyśmy na dół i czakałyśmy na Daniela.
 Miał przyjechać po nas o 18:30. Ustaliłam z Jackiem, że spotkamy się już na balu. Nalegał, że po mnie przyjedzie, lecz ja stanowczo odmówiłam. Pewnie od razu rozeszły by sie pogłoski, że ma nową laskę czy cos w ten desień, a ja nie lubiłam, być w centrum uwagi. A tak od razu założyłam maskę i wychodząc z auta nikt mnie nie poznał. Za to ja nie mogłam poznać Jacka. Pełno kolesi w czarnych garniturach i maskach, prawie całkowicie osłaniających im twarze, stało przed wejściem i również czekało na swoje partnerki. Char i Daniel już weszli, a ja nadal szukałam na mojego księcia z bajki. Chodząc w tłumie chłopkaów co rusz szturchałam ktoregoś i pytałam czy wiedzą, który to Jack Hastings. Niektórzy odpowiadanie grzecznie że nie wiedzą, ale inni sypali jakimiś głupimi tekstami w stylu - „Nie, nie widziałem go, ale to ja mogę się tobą zaopiekować jeśli chcesz”. Gdy coraz dłużej szukałam zaczęłam się denerowoać i głupie myśli przychodziły mi do głowy. A jak się nie zjawi? A może postanowił zrobić sobie ze mnie żart i wystawic do wiatru?
- Hej mała, może się przejdzimy? – usłyszałam głos dochodzący zza moich pleców.
- Nie dzięki – odpowiedziałam frajerowi, który najwidoczniej tylko udawał, że jest uczniem tutejszej szkoły, ponieważ jego głos brzmiał jakby był dobrze po 30-stce. Wielu było takich śmiałków, co wskakiwali w garniaka i chcieli się przemknąć na imprezę. Lecz wejścia pilnował nauczyciel, który wpuszczał tylko za okazaniem legitymacji lub dowodu.
- Ja myślę jednak, że się przejdziemy – powiedział, złapał mnie za rękę i już ciągnął w stronę chodnika.







*****



Sukienka i maska Ivy




Kreacja Charlie



Tatuaż mężczyzny ze snu





CZYTASZ = KOMENTUJESZ




13 komentarzy:

  1. Bardzo fajny już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam czytać jak piszesz, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze świetny rozdział, dobrze że akcja zaczyna się rozwijać.. sen bardzo ciekawy. Nie mogę się doczekać kolejnej części.

    nathalie.

    OdpowiedzUsuń
  4. W pierwszych rozdziałach niezbyt rozpisywałam się w komentarzach, ale w poprzednim i teraz na pewno muszę opisać wszystko, co myślę...

    *****

    1. Gratulacje! Obie zasłużyłyście na najlepsze nagrody, jakie są na świecie. Z ręką na sercu mogę przyznać, że nie czytałam lepszego opowiadania. Styl pisania jest obłędny, dialogi przemyślane, a cała akcja - po prostu wspaniała. Znacie się na tym, co robicie.
    2. Rzadko zdarza mi się postawić na miejscu bohatera, lecz u was jest to NIEMOŻLIWE! Gdy Ivy śniła, tak jak jej podskoczył mi puls i zaczęłam myśleć, co się stanie dalej - czy zabiją ją, czy porwą.
    3. Tu już podsumowanie: kocham was dziewczyny ♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne, czekam na nexta :)
    A, i taka uwaga... WSZYSTKIE liczby piszemy słownie, a myślniki w dialogach z obu stron otaczamy spacjami :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie, fajny ten sen, zapraszam do mnie :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne! Nie mam słów! Czekam na więcej! Zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo podoba mi sie znowu Wasz rodział,jest jak zawsze zajebisty więc piszcie dalej! :D miłego pisania i dobrej weny laski :D
    WASZA CUDOWNA A. :* :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Motyw zabójcy i sam początek rozdziału ma prawdziwy potencjał i nawet mnie zaciekawił mimo faktu że opisy jak dla mnie średnio obrazują stan bohaterki, według mnie bohaterka będąca w szoku patrząca na martwe ciało matki powinna popaść w histerie i dostać zastrzyku adrenaliny, więc teoretycznie powinna mieć sporo siły na ucieczkę. (opis przeżyć wewnętrznych tego mi brakuje)
    To wydarzenie i to ze sklepu nadaje bohaterce jest taka trochę nijaka.

    Po za tym jeszcze czasem utrudnia mi czytanie zły dobór słów.
    To co mi się najbardziej rzuciło w oczy to "Mój puls był wysoki" ...
    Jak dla mnie plus nie może być wysoki, morze być szybki.
    Ciśnienie w żyłach może być wysokie.

    Jednak opowiadanie ma dość ciekawi klimat i warto byś dalej ćwiczyła by to rozwijać.
    W końcu potencjał trzeba rozwijać.

    OdpowiedzUsuń