Hej, hej wszystkim. Może się powtarzamy, ale jesteście naprawdę kochani. Nie mogłyśmy sobie wymarzyć lepszych czytelników. Wasze wszystkie te ciepłe jak i miłe komentarze, potrafią tak zmotywować człowieka, że trzeba tylko wziąć kartkę i długopis i pisać nowy rozdział. Tym razem całkowicie życie Ivy stanie do góry nogami. Ale o tym już się sami przekonacie w rozdziale. Chciałybyśmy strasznie Wam również podziękować za aż 44 komentarze pod ostatnim wpisem! Obecnie jest to chyba nasz rekord. Mamy też nadzieję, że ten rozdział też Wam się spodoba ;D
Music♥ <---- klik
Nic nie czułam. Nie mogłam nawet myśleć. Tylko moje serce przyśpieszyło. Biło jak szalone. A ja tylko zaczęłam powoli opadać na dno. Nie miałam nawet siły walczyć, ani się szarpać. Nie wiem nawet kiedy, nagle znalazłam się na powierzchni. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrze. Nic do mnie nie docierało. Ktoś, bo w tamtej chwili nie wiedziałam jeszcze kto, wyciągnął mnie z wody chwytając za rękę. Leżałam tylko i oddychałam bardzo szybko.
- Wstań. – powiedział do mnie jakiś mężczyzna. Wstać. Mam wstać? Prawie co się utopiłam, nie czułam nawet kawałka mojego ciała a on mi mówi, że mam wstać.- Albo nie, nie wstawaj.
Mężczyzna wziął mnie na ręce. Dotarło do mnie, że nawet go nie znam. Spojrzałam na jego twarz. Wyglądał jakoś dziwnie. Uświadomiłam sobie, że to on mnie musiał gonić. A raczej, że to ja uciekałam przed nim. Nie wiem nawet czemu. Gdy zobaczyłam czarne BMW, ten potworny dzień do mnie powrócił. Więc instynktownie zaczęłam uciekać.
Nie wiedziałam co robić. Przecież gdyby chciał mnie skrzywdzić, to pozwolił by mi się utopić. A przecież mi pomógł. Jednak i tak mu nie ufałam. Jakiś obcy facet wyciąga mnie z wody i nawet nie wiem czego ode mnie chce.
- Zostaw mnie. – próbowałam się wyszarpać z jego ramion, ale nie miałam szans, ponieważ trzymał mnie mocno. – Zostaw mnie. – powtórzyłam.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię, Ali. – odpowiedział i postawił mnie na ziemi. Nie czułam prawie nóg więc przewróciłam się na ziemię. A może była to reakcja na to, że znał moje prawdziwe imię?
– Przepraszam. – powiedział. Podniósł mnie jedną ręką, a potem zaczął ściągać kurtkę. Owinął mnie nią i otworzył mi drzwi. Opierałam się. Nie chciałam tam wsiadać, mimo tego, iż znał moje imię. – Zaufaj mi. - nalegał i zwinnym ruchem wsadził mnie do auta.
- Skąd znasz moje imię? – zapytałam, gdy znalazł się już w aucie.
- Spokojnie. Zaraz ci wszystko wytłumaczę. Nie musisz się mnie bać. – odparł. Mimo tego bałam się. Może to był podstęp, a on pomógł mi tylko dlatego, że chce wyciągnąć ze mnie jakieś informacje? Nie wiem, co spowodowało, że w tamtej chwili zasnęłam. Akurat w takiej chwili. Po prostu poczułam tylko, że moje powieki stają się ciężkie. Z całych sił próbowałam nie zasnąć.Walczyłam z tym. Ale i tak przegrałam.
~*~
Obudziłam się, a raczej obudził mnie czyjś głos.
Nie otwierałam jednak oczu, ani się nie poruszałam. Wnioskowałam jednak,
że nadal jest dzień ponieważ promyki słońca padały na moją twarz. Nie
były one ciepłe, tak jak latem, ale mimo to było to przyjemne. Skupiłam
się na głosie. Mężczyzna znajdował się w tym samym pomieszczeniu co ja i
rozmawiał przez telefon. Nie poruszyłam nawet palcem tylko udawałam, że
śpię, ponieważ chciałam usłyszeć rozmowę.
- Wiem do jasnej cholery, że to ona. – mówił mężczyzna. Starał się być cicho, więc mówił szeptem, ale wnioskowałam, że jest zdenerwowany na jego rozmówce. – A jak myślisz palancie? – umilkł na chwilę. – Nie mogę tak od razu. Poza tym, ona nie jest tu sama. Kręci się przy niej jakiś dwóch nastolatków. – cisza. O co w tym wszystkim chodziło? – Nie, ale widziałem ich rzeczy... Tak! Bądźcie przygotowani. Zresztą jeszcze was uprzedzę. Muszę kończyć. – zakończył rozmowę.
Leżałam tam jeszcze jakieś dobre dziesięć minut bez ruchu i myślałam, nad tym co powiedział. Nie wiedziałam kim jest ten mężczyzna, ale bałam się go. Nawet nie wiedziałam gdzie ja jestem. Może chciał mi wyrządzić krzywdę? Przyjechał skończyć ze mną? To było dokładnie to samo BMW. Ale to nie był ten mężczyzna. Może to po prostu zbieg okoliczności?
Usłyszałam kroki, a potem odgłos zamykanych drzwi. Zostałam sama. Dla pewności wytrzymałam jeszcze trochę w bezruchu. Otworzyłam oczy, jednak bardzo szybko je zamknęłam, gdyż promienie słoneczne mnie oślepiły. Zakryłam je dłonią i jeszcze raz spróbowałam. Znajdowałam się w moim salonie. Wielki regał, od góry do dołu wypełniony książkami, znajdował się naprzeciwko mnie. Prawie wszystkie książki należały do mojej mamy. Reszta to te, które wygrałam w licznych konkursach i olimpiadach. „Zabić drozda” to była moja ulubiona. Pamiętam jeszcze, jak wieczorami, gdy byłam mała, siadałyśmy z mama przed kominkiem, z kubkami gorącej czekolady. Chciałam, żeby mi czytała. Umiałam sama, ale uwielbiałam barwę jej głosu. Mieszkałyśmy wtedy jeszcze na obrzeżach Cleveland. To był najlepszy dom jaki pamiętam. Zbudowany z drewna z ładnymi białymi okiennicami, oraz werandą, na której siadałyśmy letnimi wieczorami i podziwiałyśmy zachód słońca. Potem przeprowadzałyśmy się jeszcze chyba z dziesięć razy. Nie wiem nawet czemu. Mama mówiła mi zawsze, że nie lubi zostawać w jednym miejscu na stałe, że lubi podróżować. To prawda. Wiele podróżowałyśmy. Do Azji, do Europy,do Afryki. Zwiedziłyśmy wiele miejsc. Miałyśmy mnóstwo pamiątek i zdjęć. Byłam wtedy naprawdę szczęśliwa.
Gdy miałam 8 lat w końcu zamieszkałyśmy na stałe w Jackson. Mama znalazła dobrą pracę, a ja dobrych znajomych. A szczególnie jednego. Poznałam Daniela w podstawówce, gdy pani kazała mi koło niego usiąść. Od razu się polubiliśmy i siedzieliśmy razem ze sobą aż do liceum. A potem wyjechałam do Madison, do mojej babci i znów tu powróciłam. Moja przeszłość była bardzo bogata. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, ale Jackson do końca pozostanie już moim domem.
Wyrwałam się z zamyślenia i podniosłam. Rozejrzałam się dookoła. Nic się nie zmieniło. Nagle usłyszałam kroki i drzwi salonu się otworzyły. Stał w nich ten sam mężczyzna, który uratował mnie przed utonięciem. Był dobrze zbudowany. Dosyć ciasny, czarny T–shirt opinał jego mięśnie. Do tego miał na sobie jasne dżinsy i sportowe buty. Miał czarne oczy, brązowe włosy i lekki zarost. Nie wyglądał staro. Góra 40 lat.
- Cześć Alison. – powiedział i widocznie czekał na moją odpowiedź, ale nawet nie poruszyłam ustami. – Wiem, że wydaje ci się to dziwne, ale zaraz ci to wszystko wytłumaczę. – powiedział i podszedł do kanapy. Usiadł na brzegu, a ja wycofałam się do drugiego.– Nie musisz się mnie bać. Nie zrobię ci krzywdy. – odparł. – Możesz mi nie uwierzyć, w zasadzie wie, że mi nie uwierzysz. i wyda ci się to dziwne, ale jestem twoim ojcem.
- Wiem do jasnej cholery, że to ona. – mówił mężczyzna. Starał się być cicho, więc mówił szeptem, ale wnioskowałam, że jest zdenerwowany na jego rozmówce. – A jak myślisz palancie? – umilkł na chwilę. – Nie mogę tak od razu. Poza tym, ona nie jest tu sama. Kręci się przy niej jakiś dwóch nastolatków. – cisza. O co w tym wszystkim chodziło? – Nie, ale widziałem ich rzeczy... Tak! Bądźcie przygotowani. Zresztą jeszcze was uprzedzę. Muszę kończyć. – zakończył rozmowę.
Leżałam tam jeszcze jakieś dobre dziesięć minut bez ruchu i myślałam, nad tym co powiedział. Nie wiedziałam kim jest ten mężczyzna, ale bałam się go. Nawet nie wiedziałam gdzie ja jestem. Może chciał mi wyrządzić krzywdę? Przyjechał skończyć ze mną? To było dokładnie to samo BMW. Ale to nie był ten mężczyzna. Może to po prostu zbieg okoliczności?
Usłyszałam kroki, a potem odgłos zamykanych drzwi. Zostałam sama. Dla pewności wytrzymałam jeszcze trochę w bezruchu. Otworzyłam oczy, jednak bardzo szybko je zamknęłam, gdyż promienie słoneczne mnie oślepiły. Zakryłam je dłonią i jeszcze raz spróbowałam. Znajdowałam się w moim salonie. Wielki regał, od góry do dołu wypełniony książkami, znajdował się naprzeciwko mnie. Prawie wszystkie książki należały do mojej mamy. Reszta to te, które wygrałam w licznych konkursach i olimpiadach. „Zabić drozda” to była moja ulubiona. Pamiętam jeszcze, jak wieczorami, gdy byłam mała, siadałyśmy z mama przed kominkiem, z kubkami gorącej czekolady. Chciałam, żeby mi czytała. Umiałam sama, ale uwielbiałam barwę jej głosu. Mieszkałyśmy wtedy jeszcze na obrzeżach Cleveland. To był najlepszy dom jaki pamiętam. Zbudowany z drewna z ładnymi białymi okiennicami, oraz werandą, na której siadałyśmy letnimi wieczorami i podziwiałyśmy zachód słońca. Potem przeprowadzałyśmy się jeszcze chyba z dziesięć razy. Nie wiem nawet czemu. Mama mówiła mi zawsze, że nie lubi zostawać w jednym miejscu na stałe, że lubi podróżować. To prawda. Wiele podróżowałyśmy. Do Azji, do Europy,do Afryki. Zwiedziłyśmy wiele miejsc. Miałyśmy mnóstwo pamiątek i zdjęć. Byłam wtedy naprawdę szczęśliwa.
Gdy miałam 8 lat w końcu zamieszkałyśmy na stałe w Jackson. Mama znalazła dobrą pracę, a ja dobrych znajomych. A szczególnie jednego. Poznałam Daniela w podstawówce, gdy pani kazała mi koło niego usiąść. Od razu się polubiliśmy i siedzieliśmy razem ze sobą aż do liceum. A potem wyjechałam do Madison, do mojej babci i znów tu powróciłam. Moja przeszłość była bardzo bogata. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, ale Jackson do końca pozostanie już moim domem.
Wyrwałam się z zamyślenia i podniosłam. Rozejrzałam się dookoła. Nic się nie zmieniło. Nagle usłyszałam kroki i drzwi salonu się otworzyły. Stał w nich ten sam mężczyzna, który uratował mnie przed utonięciem. Był dobrze zbudowany. Dosyć ciasny, czarny T–shirt opinał jego mięśnie. Do tego miał na sobie jasne dżinsy i sportowe buty. Miał czarne oczy, brązowe włosy i lekki zarost. Nie wyglądał staro. Góra 40 lat.
- Cześć Alison. – powiedział i widocznie czekał na moją odpowiedź, ale nawet nie poruszyłam ustami. – Wiem, że wydaje ci się to dziwne, ale zaraz ci to wszystko wytłumaczę. – powiedział i podszedł do kanapy. Usiadł na brzegu, a ja wycofałam się do drugiego.– Nie musisz się mnie bać. Nie zrobię ci krzywdy. – odparł. – Możesz mi nie uwierzyć, w zasadzie wie, że mi nie uwierzysz. i wyda ci się to dziwne, ale jestem twoim ojcem.
Wybuchłam śmiechem. Dobre sobie. Jakiś koleś ratuje
mnie przed utonięciem, a teraz mówi mi, że jest moim ojcem. Bardzo
śmieszny dowcip.
- Mogę to udowodnić. – powiedział i wyciągnął swój dowód oraz prawo jazdy i wyciągnął rękę w moją stronę. Nie miałam zamiaru mu wierzyć. Wiedziałam, że to musi być podstęp. Chwyciłam dokumenty i przyjrzałam się im. Charles Baston. Zdjęcie tego samego mężczyzny, który siedział przede mną. Ale to nie był mój ojciec. Doskonale to wiedziałam. Mój ojciec nazywał się Benjamin Hack. Mama mi to kiedyś powiedziała. Zanim umarła odbyłyśmy poważną rozmowę. Powiedziała mi jak się nazywa i że wyjechał do Europy. Nigdy nie chciała go szukać, zresztą ja tak samo. Miałam do niego żal.
Ale teraz siedziałam przed jakimś mężczyzną, którego widziałam pierwszy raz na oczy. Podawał się za mojego ojca. Gorączkowo myślałam co mam robić. Nie powiedziałam mu, że nie wierzę, ponieważ byłam przerażona. Bałam się, że może mi coś zrobić. Rozejrzałam się po pokoju. W razie potrzeby mogłam nawet z nim włączyć, byle by tylko przeżyć. Zastanawiałam się czy Charlie jest w domu, ale pewnie by do mnie przyszła gdyby wiedziała, ze się obudziłam. Zostało mi tylko jedno.
- Tato? – powiedziałam, głosem łamiącym się ze wzruszenia i rzuciłam mu się w ramiona. Nie mogłam uwierzyć, że ściskam jakiegoś obcego mi mężczyznę. Ale w tamtej chwili musiałam udawać. Chciałam, żeby to był tylko sen.
Mój „tato” odwzajemnił uścisk. Potem zaczął mnie przepraszać, za to że wyjechał. Powiedział, że to najgorszy błąd jego życia. Prosił żebym mu wybaczyła. Opowiadał, jak bardzo kochał moją mamę, tylko, że się wystraszył tego, że zostanie ojcem. Słuchałam tego z niedowierzaniem. Spytałam jak mnie odnalazł. Powiedział, że od bardzo dawna mnie szuka. Pieprzył coś, że teraz technologia jest tak dobrze rozwinięta, że można zrobić wszystko. Nawet dzieciak by nie uwierzył w jego gadkę. Czego on w ogóle ode mnie chciał? Po co podawał się za mojego ojca? To była bardzo dziwna sytuacja. Powiedziałam, że muszę to sobie przemyśleć. Poprosiłam, żeby zostawił mnie samą. Miał wykupiony pokój w pobliskim hotelu, więc powiedział, że jutro przyjedzie się ze mną spotkać. Nie miałam najmniejszego zamiaru nawet ponownie na niego patrzeć. Ale udałam wielką radość i pożegnałam się z nim.
Dopiero co zniknął za frontowymi drzwiami, a ja już stałam przy oknie. Wycofałam się jednak trochę do tyłu, żeby nie spostrzegł, że go obserwuję. Wsiadł do czarnego wozu. Tego samego, którego widziałam w dniu śmierci mojej matki. To nie był zbieg okoliczności. Tego byłam pewna. To by było niemożliwe. Zaczęłam się zastanawiać co mam teraz robić. Dzwonić po policję? I co z tego? Nic nie zdołają mu udowodnić. Zresztą co im powiem? Że jakiś facet podaje się za mojego ojca, a ja podejrzewam, że chce mnie skrzywdzić? Poza tym, wątpiłam w nich. Gdy ci dwaj mordercy zabili moją matkę, nawet nie zdołali ich złapać. A może to naprawdę jest mój ojciec? Tylko zmienił imię i nazwisko tak jak ja? – biłam się z myślami. Ale ta rozmowa? Czy chciał mi coś zrobić, ale spostrzegł, że Charlie mieszkała ze mną? Czyli pewnie przeszukał mi mieszkanie? Czy powiedzieć Charlie i Danielowi? Może lepiej nie bo może im się stać jakaś krzywda? A może ten facet zamontował jakiś podsłuch w moim domu?
- Mogę to udowodnić. – powiedział i wyciągnął swój dowód oraz prawo jazdy i wyciągnął rękę w moją stronę. Nie miałam zamiaru mu wierzyć. Wiedziałam, że to musi być podstęp. Chwyciłam dokumenty i przyjrzałam się im. Charles Baston. Zdjęcie tego samego mężczyzny, który siedział przede mną. Ale to nie był mój ojciec. Doskonale to wiedziałam. Mój ojciec nazywał się Benjamin Hack. Mama mi to kiedyś powiedziała. Zanim umarła odbyłyśmy poważną rozmowę. Powiedziała mi jak się nazywa i że wyjechał do Europy. Nigdy nie chciała go szukać, zresztą ja tak samo. Miałam do niego żal.
Ale teraz siedziałam przed jakimś mężczyzną, którego widziałam pierwszy raz na oczy. Podawał się za mojego ojca. Gorączkowo myślałam co mam robić. Nie powiedziałam mu, że nie wierzę, ponieważ byłam przerażona. Bałam się, że może mi coś zrobić. Rozejrzałam się po pokoju. W razie potrzeby mogłam nawet z nim włączyć, byle by tylko przeżyć. Zastanawiałam się czy Charlie jest w domu, ale pewnie by do mnie przyszła gdyby wiedziała, ze się obudziłam. Zostało mi tylko jedno.
- Tato? – powiedziałam, głosem łamiącym się ze wzruszenia i rzuciłam mu się w ramiona. Nie mogłam uwierzyć, że ściskam jakiegoś obcego mi mężczyznę. Ale w tamtej chwili musiałam udawać. Chciałam, żeby to był tylko sen.
Mój „tato” odwzajemnił uścisk. Potem zaczął mnie przepraszać, za to że wyjechał. Powiedział, że to najgorszy błąd jego życia. Prosił żebym mu wybaczyła. Opowiadał, jak bardzo kochał moją mamę, tylko, że się wystraszył tego, że zostanie ojcem. Słuchałam tego z niedowierzaniem. Spytałam jak mnie odnalazł. Powiedział, że od bardzo dawna mnie szuka. Pieprzył coś, że teraz technologia jest tak dobrze rozwinięta, że można zrobić wszystko. Nawet dzieciak by nie uwierzył w jego gadkę. Czego on w ogóle ode mnie chciał? Po co podawał się za mojego ojca? To była bardzo dziwna sytuacja. Powiedziałam, że muszę to sobie przemyśleć. Poprosiłam, żeby zostawił mnie samą. Miał wykupiony pokój w pobliskim hotelu, więc powiedział, że jutro przyjedzie się ze mną spotkać. Nie miałam najmniejszego zamiaru nawet ponownie na niego patrzeć. Ale udałam wielką radość i pożegnałam się z nim.
Dopiero co zniknął za frontowymi drzwiami, a ja już stałam przy oknie. Wycofałam się jednak trochę do tyłu, żeby nie spostrzegł, że go obserwuję. Wsiadł do czarnego wozu. Tego samego, którego widziałam w dniu śmierci mojej matki. To nie był zbieg okoliczności. Tego byłam pewna. To by było niemożliwe. Zaczęłam się zastanawiać co mam teraz robić. Dzwonić po policję? I co z tego? Nic nie zdołają mu udowodnić. Zresztą co im powiem? Że jakiś facet podaje się za mojego ojca, a ja podejrzewam, że chce mnie skrzywdzić? Poza tym, wątpiłam w nich. Gdy ci dwaj mordercy zabili moją matkę, nawet nie zdołali ich złapać. A może to naprawdę jest mój ojciec? Tylko zmienił imię i nazwisko tak jak ja? – biłam się z myślami. Ale ta rozmowa? Czy chciał mi coś zrobić, ale spostrzegł, że Charlie mieszkała ze mną? Czyli pewnie przeszukał mi mieszkanie? Czy powiedzieć Charlie i Danielowi? Może lepiej nie bo może im się stać jakaś krzywda? A może ten facet zamontował jakiś podsłuch w moim domu?
Miałam dość wszystkiego. Nie wiedziałam co myśleć.
Nie wiedziałam co robić. Nie czułam się bezpieczna, nawet w swoim własnym domu.
Nagle spostrzegłam, że jestem, w tym samym podkoszulku i dżinsach, które
miałam na sobie, gdy wpadłam do jeziora. Całe się do mnie kleiły.
Postanowiłam wziąć prysznic. Ostrożnie, rozglądając się dookoła, poszłam
na górę. Otworzyłam łazienkę. Ta sama co wcześniej. Waniliowo – brązowe
kafelki doskonale współgrały z tymi białymi na podłodze. W jednym rogu
prysznic, a w drugim ogromna wanna. Napełniłam ja gorącą wodą i weszłam.
Poczułam jak moje mięśnie się rozkurczają. Oparłam głowę o ręcznik i
zamknęłam oczy. Chciałam się obudzić, z tego koszmaru. Zastanawiałam się
czemu zawsze to przydarza się mnie? Nie byłam przecież złym
człowiekiem. Nigdy nikogo nie skrzywdziłam. Więc czemu względem nie
życie było niesprawiedliwe?
Nagle przypomniałam sobie o Charlie. Może jej coś zrobili, a ja nawet o tym nic nie wiem? Szybko wyszłam z wanny, zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół do kuchni. Dopiero tam przypomniało mi się, że zanim wyszłam spotkać się z Jackiem, powiedziała, że idzie do Dana. Pomyślałam o Jacku. Ciekawe czy jest na mnie zły? Złapałam za komórkę i zadzwoniłam do niego. Chciałam go przeprosić za wszystko. Jednak nie odbierał. Spróbowałam jeszcze raz i następny ale nie usłyszałam jego głosu. Naprawdę nie wiedziałam co robić. Zostałam sama, jakiś obcy facet prawdopodobnie chce mnie zabić, a ja jestem sama.
Poszłam do salonu. Wyciągnęłam nasze stare zdjęcia. Moje i mamy. Byłyśmy takie szczęśliwe. Mama uśmiechnięta od ucha do ucha, tak samo jak ja. Odłożyłam album i wzięłam do ręki moją ulubioną książkę. Była stara i zniszczona, ponieważ tyle razy czytałyśmy ją razem z mamą. Przewertowałam kartki. Wszystkie były już pożółkłe, a niektóre brudne, z powodu różnych wypadków. Nagle z książki wypadła jakaś kartka i upadła na ziemię. Schyliłam się po nią. Dostrzegłam, że to nie kawałek papieru, tylko koperta. Także była dosyć stara, lecz niezaklejona. Odłożyłam książkę na bok i otworzyłam kopertę. W środku znajdowały się dwa zdjęcia i jakiś list. Popatrzyłam na fotografię.
Jedna z nich przedstawiała mężczyznę, który ramieniem obejmował kobietę. Tą kobietą była moja mama. A faceta niestety nie kojarzyłam. Był wysoki, szczupły, ale przystojny. Moja mama też była wtedy jeszcze młoda. Może miała tyle lat co ja? Wyglądali na szczęśliwych. Zdjęcie zrobiono na plaży. Spojrzałam na tył fotografii. „ Benjamin Hack i Elizabeth Parker 14. 06. 1993. Barcelona. ”. Nie mogłam w to uwierzyć. Mój tato i moja mama. Szczęśliwi. Na plaży. Do tego w Barcelonie. Spojrzałam jeszcze raz na mężczyznę. To był mój ojciec. Nic nie rozumiałam, więc popatrzyłam na drugą fotografię.
Patrząc na te zdjęcie, poczułam, że już nic kompletnie nie rozumiem. Był na mim mężczyzna, który jeszcze przed godziną siedział u mnie w salonie na kanapie. Miał wtedy ze 20 lat? Może więcej, ale był dużo młodszy niż teraz. Stał przy samochodzie, jakby na coś czekając. W rękach trzymał kluczyki. Mój wzrok przykuł tatuaż, który znajdował się na jego palcu. Ten sam, który miał facet z mojego snu. Wydawało mi się, że zdjęcie zrobiono jakby z ukrycia. Na odwrocie było napisane. „ Charles Baston, 1993, Barcelona.” To samo miejsce, ten sam rok. Co to mogło znaczyć? Z pełną nadzieją, że dowiem się czegoś więcej, zaczęłam czytać list.
Nagle przypomniałam sobie o Charlie. Może jej coś zrobili, a ja nawet o tym nic nie wiem? Szybko wyszłam z wanny, zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół do kuchni. Dopiero tam przypomniało mi się, że zanim wyszłam spotkać się z Jackiem, powiedziała, że idzie do Dana. Pomyślałam o Jacku. Ciekawe czy jest na mnie zły? Złapałam za komórkę i zadzwoniłam do niego. Chciałam go przeprosić za wszystko. Jednak nie odbierał. Spróbowałam jeszcze raz i następny ale nie usłyszałam jego głosu. Naprawdę nie wiedziałam co robić. Zostałam sama, jakiś obcy facet prawdopodobnie chce mnie zabić, a ja jestem sama.
Poszłam do salonu. Wyciągnęłam nasze stare zdjęcia. Moje i mamy. Byłyśmy takie szczęśliwe. Mama uśmiechnięta od ucha do ucha, tak samo jak ja. Odłożyłam album i wzięłam do ręki moją ulubioną książkę. Była stara i zniszczona, ponieważ tyle razy czytałyśmy ją razem z mamą. Przewertowałam kartki. Wszystkie były już pożółkłe, a niektóre brudne, z powodu różnych wypadków. Nagle z książki wypadła jakaś kartka i upadła na ziemię. Schyliłam się po nią. Dostrzegłam, że to nie kawałek papieru, tylko koperta. Także była dosyć stara, lecz niezaklejona. Odłożyłam książkę na bok i otworzyłam kopertę. W środku znajdowały się dwa zdjęcia i jakiś list. Popatrzyłam na fotografię.
Jedna z nich przedstawiała mężczyznę, który ramieniem obejmował kobietę. Tą kobietą była moja mama. A faceta niestety nie kojarzyłam. Był wysoki, szczupły, ale przystojny. Moja mama też była wtedy jeszcze młoda. Może miała tyle lat co ja? Wyglądali na szczęśliwych. Zdjęcie zrobiono na plaży. Spojrzałam na tył fotografii. „ Benjamin Hack i Elizabeth Parker 14. 06. 1993. Barcelona. ”. Nie mogłam w to uwierzyć. Mój tato i moja mama. Szczęśliwi. Na plaży. Do tego w Barcelonie. Spojrzałam jeszcze raz na mężczyznę. To był mój ojciec. Nic nie rozumiałam, więc popatrzyłam na drugą fotografię.
Patrząc na te zdjęcie, poczułam, że już nic kompletnie nie rozumiem. Był na mim mężczyzna, który jeszcze przed godziną siedział u mnie w salonie na kanapie. Miał wtedy ze 20 lat? Może więcej, ale był dużo młodszy niż teraz. Stał przy samochodzie, jakby na coś czekając. W rękach trzymał kluczyki. Mój wzrok przykuł tatuaż, który znajdował się na jego palcu. Ten sam, który miał facet z mojego snu. Wydawało mi się, że zdjęcie zrobiono jakby z ukrycia. Na odwrocie było napisane. „ Charles Baston, 1993, Barcelona.” To samo miejsce, ten sam rok. Co to mogło znaczyć? Z pełną nadzieją, że dowiem się czegoś więcej, zaczęłam czytać list.
"Droga Alison.
Nie wiem czy kiedykolwiek przeczytasz ten list. Jeżeli tak, to nie wiem ile wtedy będziesz miał lat. Może nikt, oprócz mnie, nigdy nie weźmie go do ręki. Nie wiem też czy będę wtedy żyła, czy nie. Chcę, żebyś wiedziała, że kocham Cię najbardziej na świecie i jestem gotowa, zrobić dla Ciebie wszystko. Proszę Cię, jeżeli przeczytasz ten list, nie znienawidź mnie. Wiem, ze wyrządziłam Ci potworną krzywdę i być może mi tego nie wybaczysz, ale chcę, żebyś wiedziała prawdę. Piszę, ponieważ tak jest mi łatwiej. Jestem tchórzem i nie potrafię powiedzieć ci tego, co musisz wiedzieć, prosto w oczy.
Zacznę może od tego, że opowiem Ci trochę o swoim życiu. Gdy miałam dwadzieścia lat, na wakacjach poznałam przystojnego faceta. Zakochałam się w nim i świata poza nim nie widziałam. Imponowała mi jego siła i stanowczość względem innych ludzi. Ale byłam młoda i głupia. Myślałam, że będzie mnie bronił, i że będę się przy nim czuła bezpieczna. Jednak z czasem zaczął kierować swoją agresję na mnie. Próbowałam się od niego odciąć, ale mi nie pozwalał. Postanowiłam, że wyjadę bez uprzedzenia, powrócę do domu i wszystko się ułoży. Jednak znalazł mnie. Mówił, że nie może przestać o mnie myśleć. Chciał, żebym do niego wróciła. Jednak ja się go bałam. Odmówiłam mu, więc zaczął mi grozić. Powiedziałam, że zadzwonię na policję, jednak uprzedził mnie, że gdy to zrobię zabije mnie, lub kogoś z mojej rodziny. Ali, to jest ten mężczyzna ze zdjęcia, Charles Baston. Uciekłam z rodzinnego domu, w nadziei, że da mi spokój. W Ducan poznałam Twojego prawdziwego ojca. Wszystko układało się dobrze. Myślałam, że będę z nim szczęśliwa. Że razem się zestarzejemy i będziemy mieć dzieci. Jednak nie przewidziałam tego, że Charles znów mnie odnajdzie. Nie chciałam opuszczać Bena, ale bałam się Charles'a. Twój ojciec postanowił, że ucieknie razem ze mną. Wyjechaliśmy do Barcelony. Przez kilka miesięcy byliśmy szczęśliwi. Wtedy zaszłam w ciążę. Sądziłam, że wtedy wszystko zaczyna się układać po mojej myśli. Niestety, Charles przyjechał do Barcelony. Gdy zobaczył, że jestem w ciąży wpadł w szał. Prawie mnie pobił, chciał też zemścić się na Benie. Chciał go zabić, ponieważ dowiedział się, że on jest ojcem dziecka. Na szczęście nie znał go i nawet nie wiedział jak wygląda. Bardzo kochałam Benjamina, ale nie chciałam żeby zginął z rąk Charlesa. Postanowiłam go opuścić. Pewnie pomyślisz, że byłam głupia, że powinnam walczyć. Ale nie potrafiłam. Chciałam zgłosić to wszystko na policję, ale nie wiesz nawet jakie rzeczy mi opowiadał. Mówił, że jeśli to zrobię, nigdy więcej nie zobaczę swojego ukochanego, ani swoich rodziców. Nawet jeśli trafi za kratki, jego koledzy dokończą robotę za niego. Więc, nie miałam wyjścia. Znów wyjechałam, nie zostawiając nawet wiadomości Benjaminowi.
Uciekałam już wiele razy, próbując zniknąć na dobre. Jednak zawsze mnie odnajdywał. Pamiętasz pewnie sama ile razy zmieniałyśmy miejsce zamieszkania. Robiłam to bo bałam się o siebie, ale najbardziej o Ciebie. W końcu znalazłyśmy szczęście w Jackson. To jest nasz prawdziwy dom. Twój i mój. Jesteś najlepszym co spotkało mnie w życiu. Nie miej mi za złe tego, co musiałaś przeze mnie wycierpieć. Pewnie zastanawiasz się, czemu nie chciałam odnaleźć Bena po tym jak zamieszkałyśmy już w Jackson. Wiem, że marzysz o życiu w pełnej rodzinie i wiem, że nie mogę Ci tego zapewnić. Jednak moje życie zawsze było wielką ucieczką i postanowiłam nie narażać więcej nikogo.
Chcę Cię ostrzec przed
Charlesem. Jestem pewna, że masz mi teraz za złe, że nigdy ci o tym nie
mówiłam. Jednak ja chciałam, żebyś nie musiała tak jak ja codziennie
martwić się i bać. Alison, uważaj na tego mężczyznę. Jeżeli kiedykolwiek
go spotkasz nie ufaj mu. Przez pewien czas Charles udawał i wmawiał
sobie, że to on jest twoim ojcem Kiedy wielokrotnie przed nim
uciekałyśmy, jednak on nas znajdywał pytał się mnie: „Jak ma się nasze
dziecko, Elizabeth?” To jest chory człowiek. Będę się starała do końca Twoich dni zapewnić Ci bezpieczeństwo, jednak pewnego dnia mnie
zabraknie i będziesz musiała radzić sobie sama. Nie wiem, jakich
sztuczek będzie próbował. Nie mam nawet pojęcia, czy go kiedykolwiek
spotkasz, ale jeśli tak, chcę, żebyś trzymała się na baczności. Pod
żadnym pozorem, nie mów mu jak się nazywasz. Nie podawaj swojego adresu
ani telefonu. Zdaję sobie sprawę z tego, że naraziłam Cię na
niebezpieczeństwo i że pewnie nie chcesz żyć tak jak ja, ale wierz mi,
że nic innego nie da się zrobić, tylko uciekać. Na końcu, chcę Ci tylko powiedzieć, że kocham Cie najbardziej na
świecie i nie ma ważniejszej osoby od Ciebie. Jeżeli czytasz ten list, a
ja nieważne, czy nadal jestem żywa czy martwa, chcę żebyś mi wybaczyła.
Jeżeli mnie przy tobie nie ma to przepraszam. Nie chciałam, żeby
wszystko się tak potoczyło. Przepraszam.
Totalna pustka w mojej głowie. O co w tym wszystkim chodzi? Nie miałam już siły dłużej myśleć. Byłam tym wszystkim zmęczona. Okazało się, że tajemniczy mężczyzna, to były facet mojej mamy. Do tego wszystkiego był psychiczny. Chciał mnie zabić? Ale za co? Za to, że istnieje? I jeszcze podawał się za mojego ojca. A mój biologiczny ojciec jest teraz Bóg wie gdzie. Co ja mam do kurwy nędzy z tym wszystkim zrobić? Nie chce uciekać, tak jak moja matka. To wiem na pewno. Poniekąd rozumiałam jej zachowanie. Ale łzy pociekły mi po policzku. Pół swojego życia spędziła martwiąc się i umierając ze strachu, że ktoś chce ją zabić. Nie powiedziała mi o moim prawdziwym ojcu. Cały czas udawała, że wszystko jest w porządku. Wiedziałam, że nigdy nie potrafiła wyrażać swoich uczuć i emocji, oraz nie odbywała ze mną poważniejszych rozmów. Zawsze gdy pytałam o tatę, mówiła, że uciekł do Europy. A sama nie wiedziała tak naprawdę gdzie jest. Byłam jednak pewna tego, że nie będę przed tym uciekać. Mój pseudo tatusiek jeszcze zapłaci za to co zrobił. Nie odpuszczę. Choćbym sama miała zginąć.
Twoja kochając matka "
Totalna pustka w mojej głowie. O co w tym wszystkim chodzi? Nie miałam już siły dłużej myśleć. Byłam tym wszystkim zmęczona. Okazało się, że tajemniczy mężczyzna, to były facet mojej mamy. Do tego wszystkiego był psychiczny. Chciał mnie zabić? Ale za co? Za to, że istnieje? I jeszcze podawał się za mojego ojca. A mój biologiczny ojciec jest teraz Bóg wie gdzie. Co ja mam do kurwy nędzy z tym wszystkim zrobić? Nie chce uciekać, tak jak moja matka. To wiem na pewno. Poniekąd rozumiałam jej zachowanie. Ale łzy pociekły mi po policzku. Pół swojego życia spędziła martwiąc się i umierając ze strachu, że ktoś chce ją zabić. Nie powiedziała mi o moim prawdziwym ojcu. Cały czas udawała, że wszystko jest w porządku. Wiedziałam, że nigdy nie potrafiła wyrażać swoich uczuć i emocji, oraz nie odbywała ze mną poważniejszych rozmów. Zawsze gdy pytałam o tatę, mówiła, że uciekł do Europy. A sama nie wiedziała tak naprawdę gdzie jest. Byłam jednak pewna tego, że nie będę przed tym uciekać. Mój pseudo tatusiek jeszcze zapłaci za to co zrobił. Nie odpuszczę. Choćbym sama miała zginąć.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Ooo znowu fajny! :D lubie to! :D powodzenia dalej ;* /A :D
OdpowiedzUsuńWow. rozdziała powalający!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny :)
Boże, piszecie rewelacyjnie <3 Czułam to, co Ivy - Alison. Pod koniec rozdziału już chodziły mi ciarki po plecach i prawie płakałam. Czekam na kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
To było ZAJEB*STE! naprawdę... podoba mi postawa tej dziewczyny na końca... "choćbym sama miała zginąć"... świeeetne!ponownie muszę wspomnieć, że ogólnie cały Wasz blog jest meggggga! i ponownie też muszę podziękować za przecudowny komentarz na moim blogu... :) Ja równiez od dzisiaj staję się Waszą stałą czytelniczką :) Kiedy następny rozdział ;** ? pozdrawiam i całuję, 3majcie się ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne ;D Już nie raz mówiłam, że piszecie rewelacyjnie. Obyśmy nie musiały czekać długo na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMam do was kolejne pytanie : Czy miałyście obawy przed założeniem bloga z opowiadaniem? Myślałyście, że nic z tego nie wyjdzie? Jak długo wymyślałyście fabułę? :D
Tak naprawdę to strasznie bałyśmy się przed założeniem tego bloga. Nie sądziłyśmy, że komuś mogło by się spodobać opowiadanie jakie już do dnia dzisiejszego piszemy. A obawy zawsze były, są i będą. Nie wiem czy dalej z upływem czasu damy radę pisać kolejne rozdziały tak często. Nie chcemy tutaj zaraz ogłaszać jakiegoś pożegnania z tym wszystkim. Jednak wiemy, że jak już się zacznie wiosną i zastaną nas egzaminy nie będziemy w stanie pisać kolejnych części opowiadania co tydzień, czy co dwa - jak dotychczas.
UsuńA fabułę wymyślałyśmy może nawet dobry miesiąc. Pamiętamy, że już na koniec wakacji zaczęłyśmy coś kombinować z pisaniem tego opowiadania. Jednak teraz z każdym kolejnym rozdziałem idziemy 'na żywca'. Nie wiemy co dokładnie pojawi się w kolejnej części, ale zawsze staramy się mieć kilka propozcyzji na następne wątki :D
hej. na moim blogu pojawił się nowy rozdział. Serdecznie was zapraszam :*
OdpowiedzUsuńhttp://zawsze-ze-mna-badz.blogspot.com/
Takie pisanie, jka wasz sprawia, że ja nie mam ochoty pisać dalej.
OdpowiedzUsuńBo przy was wymiękam ;D
Jesteści boskie.
Chce więcej i więcej.
Pozdrawiam i życzę weny ;D
Asara
Czytając list prawie się popłakałam.. bardzo wzruszający. Fajnie pociągnięty wątek tajemniczego mężczyzny. Wyjaśnienie też bardzo ciekawe. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;)
zapraszam na pierwszy rozdział xx
OdpowiedzUsuńhttp://it-s-what-you-do-to-me.blogspot.com/
*przepraszam za spam*
[spam]
OdpowiedzUsuń[...] i gdy skończyła najprawdopodobniej zadawać mu pytanie przecząco pokiwał głową. Kobiety podziękowały, a następnie ruszyły w naszym kierunku.
-Ciekawe co się stało... – mruknęłam bardziej do samej siebie, gdyż nie spoglądałam na konkretną osobę.
-Pewnie idą sprawdzić czy coś zjadłaś. – Odparł od niechcenia blondyn, który tak samo jak reszta naszych znajomych spojrzał w kierunku psycholożek.
-Nie. To Chuck zawsze mnie kontroluje."
Zapraszam na nowy rozdział na http://sick-mad-sad.blogspot.com/
pozdrawiam Elle♥
Kocham...<33
OdpowiedzUsuńOddajcie mi swoją wyobraźnię *.*
Idealne ^^
Cudowny ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do polubienia stronki :
https://www.facebook.com/pages/Oddaj-mi-si%C4%99-dzisiaj-3/142721972553503 :)
Z góry dziękuję ;)
dziękuje ci Kochana ♥ oo kurczę, to na pewno jesteś ciekawa postaci Kaśki xd jest teraz około 6,54 i nie mam jak przeczytać nowego rozdziału ale jak wrócę do szkoły to z chęcią przeczytam !
OdpowiedzUsuńTym razem przeczytałam wszystko i bardzoo mi się podoba to jak piszesz <3 Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ^ ^
OdpowiedzUsuńawwwww. dziękuję Ci za te wszystkie kochane słowa. Uwielbiam Cię. Dajesz mi motywację do dalszego działania :)
masz rację piosenka "My Medicine" - zajebistaaaaaaa *.*
To jest zajebiste <3
OdpowiedzUsuńTak założyłam nowego bloga, ponieważ w tamtym nie byłam sobą. Chcę, aby ten nowy blog był taki prawdziwy, a nie żebym się do kogoś upodabniała. Dziękuję, za miły komentarz <3 Ja za swoją urodą nie przepadam, mam strasznie niską samo opinię.
OdpowiedzUsuńA co do tego rozdziału, to rewelacja! Normalnie jak przeczytałam ten list, łzy mi zaczęły lecieć po policzkach. Po prostu to co wy piszecie jest nie do opisania. Zazdroszczę Wam wyobraźni, ja nie potrafię pisać opowiadań, a Wam do już w ogóle do pięt nie dorastam. Czekam na kolejny i również będę dalej zaglądać na Wasz blog <3
Jeju, bardzo dziękuję za te cudowne komentarze <3 Jesteś kochana, dzięki Tobie zrobiło mi się tak ciepło na sercu, naprawdę każdy komentarz od Ciebie wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Bardzo, bardzo dziękuję :3
OdpowiedzUsuńSupper ;)
OdpowiedzUsuńjeju, spodobało mi się <3
OdpowiedzUsuńobserwuję i zapraszam do mnie http://horizontalabyss.blogspot.com/
Bardzo spodobał mi się ten rozdzaił:D Stwierdziłam że sobie zaczne czytć od początku:33
OdpowiedzUsuńŁadny nagłówek masz . :33
Kochana <3 Jejku, ile ja się od Ciebie już wspaniałych słów naczytałam *.* Jesteś jedną z osób które motywują mnie do dalszego działania. Dzięki takim opiniom chcę dalej pisać notki dla Was <3 Dziękuję *.*
OdpowiedzUsuńNa sam początek chciałabym wam bardzo, ale to bardzo podziękować za tak wspaniałe komentarze pod moimi rozdziałami. Naprawdę jest mi niezmiernie miło, że ktoś czyta te głupstwa i wyraża na ich temat tak obszerne i cudowne komentarze. ;**
OdpowiedzUsuńA teraz przechodząc do rozdziału:
Wy mnie po prostu do grobu chcecie wpędzić nie?? Ja to doskonale wiem. Jak byście nie miały takiego zamiaru, to nie pisałybyście takich boskich rozdziałów!!
Każde zdanie, wypowiedź jest takia realna, że potrafię sobie wszystko doskonale wyobrazić.
Łezka zakręciła mi się przy czytaniu listu... po prostu był taki.. no nie wiem jak to napisać, wzruszający.. ^^
Cały rozdział jak i blog jest najcudowniejszy i czyta mi się go tak szybko, że nawet się nie obejrzałam jak skończyłam. No cóż pozostaje mi poczekać do następnego ;D
Ściskam gorąco i życzę duuużo weny <33
Serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w konkursie na najlepszy imagin na blogu: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńEch, powiedzcie, jak tak niesamowicie pisać? Fabuła okropnie mnie wciągnęła, aż żal się oderwać. Faktycznie, w życiu Alison nieźle się namieszało, ten Charles jest straszny... Życzę weny na następne rozdziały xx.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego ;)
OdpowiedzUsuńPisz szyyyyybko .!
;o Piszecie naprawdę cudownie! Dokładnie opisujecie uczucia, sytuacje, miejsca... Tylko pozazdrościć! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;*
[ http://slowa-nic-nie-znacza.blogspot.com/ ]
Świetny... Czekam z niecierpliwością na następny... Zapraszam do mnie:http://gdyktoswciebiewierzytozrobiszwszystko.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńLovely blog!
OdpowiedzUsuńMaybe you want to follow each other? Check my blog and Let me know! I would love it!
http://therainstreet.blogspot.co.il/
27 yrs old Speech Pathologist Ferdinande Ramelet, hailing from Oromocto enjoys watching movies like Major League and Yo-yoing. Took a trip to Medina of Fez and drives a Ferrari 250 GT LWB California. przekonaj sie
OdpowiedzUsuń